Pocisk 9mm Para
Pocisk 9mm Para
Hej.
Rozważam wytapianie pocisków z ołowiu.
Chciałbym wykonać swoje formy dla pocisku 9mm Para FMJ o różnych ciężarach.
Poszukuję rysunku ( szkicu) z wymiarami pocisku (wielkość promieni R1; R2 i dokładne zaznaczenie miejsc w których się zaczynają.
Domyślam się, że pociski różnych producentów różnią się nieznacznie między sobą. Mimo to fajnie byłoby się na czymś oprzeć.
Na różnych forach można coś takiego znaleźć, ale wszystkie dotyczą pocisków do amunicji myśliwskiej.
Przy okazji chciałbym się upewnić co do następującego toku rozumowania.
Otóż chcąc dopracować się powtarzalnej amunicji do swojej broni dużą uwagę należy poświęcić własnie pociskowi zwracając szczególną uwagę na jego powtarzalną wagę , wymiar jak również na zachowanie i powtarzalność odstępu od stożka przejściowego (jump space), aby osadzić konkretny typ pocisku w konkretnym egzemplarzu komory nabojowej. Czego oczywistą konsekwencją jest wielkość naważki, która pozwoli na utrzymanie się pomiędzy zalecanym min i max, aby nie dopuścić do przekroczenia dopuszczalnej prędkości dla danej broni.
Tak do końca nie rozumiem jaki wpływ na powtarzalność ma sama łuska. Na pierwszy rzut oka pełni ona rolę "magazynu" na proch oraz zamocowania pocisku.Podejrzewam, że diabeł siedzi w szczegółach.
Jeżeli ktoś może mi pomóc z tymi schematami oraz ma jakieś uwagi co do kierunku mojego rozumowania to proszę o odpowiedź.
Rozważam wytapianie pocisków z ołowiu.
Chciałbym wykonać swoje formy dla pocisku 9mm Para FMJ o różnych ciężarach.
Poszukuję rysunku ( szkicu) z wymiarami pocisku (wielkość promieni R1; R2 i dokładne zaznaczenie miejsc w których się zaczynają.
Domyślam się, że pociski różnych producentów różnią się nieznacznie między sobą. Mimo to fajnie byłoby się na czymś oprzeć.
Na różnych forach można coś takiego znaleźć, ale wszystkie dotyczą pocisków do amunicji myśliwskiej.
Przy okazji chciałbym się upewnić co do następującego toku rozumowania.
Otóż chcąc dopracować się powtarzalnej amunicji do swojej broni dużą uwagę należy poświęcić własnie pociskowi zwracając szczególną uwagę na jego powtarzalną wagę , wymiar jak również na zachowanie i powtarzalność odstępu od stożka przejściowego (jump space), aby osadzić konkretny typ pocisku w konkretnym egzemplarzu komory nabojowej. Czego oczywistą konsekwencją jest wielkość naważki, która pozwoli na utrzymanie się pomiędzy zalecanym min i max, aby nie dopuścić do przekroczenia dopuszczalnej prędkości dla danej broni.
Tak do końca nie rozumiem jaki wpływ na powtarzalność ma sama łuska. Na pierwszy rzut oka pełni ona rolę "magazynu" na proch oraz zamocowania pocisku.Podejrzewam, że diabeł siedzi w szczegółach.
Jeżeli ktoś może mi pomóc z tymi schematami oraz ma jakieś uwagi co do kierunku mojego rozumowania to proszę o odpowiedź.
Pozdrawiam ANDEKS
Re: Pocisk 9mm Para
Zakładając że masz świetnie wyposażony warsztat, z tokarką i wiertarką umożliwiającymi uzyskanie dokładności większej niż 1/1000 cala.ANDEKS pisze:Hej.
Rozważam wytapianie pocisków z ołowiu.
Chciałbym wykonać swoje formy dla pocisku 9mm Para FMJ o różnych ciężarach.
Poszukuję rysunku ( szkicu) z wymiarami pocisku (wielkość promieni R1; R2 i dokładne zaznaczenie miejsc w których się zaczynają.
Domyślam się, że pociski różnych producentów różnią się nieznacznie między sobą. Mimo to fajnie byłoby się na czymś oprzeć.
Na różnych forach można coś takiego znaleźć, ale wszystkie dotyczą pocisków do amunicji myśliwskiej.
Przy okazji chciałbym się upewnić co do następującego toku rozumowania.
Otóż chcąc dopracować się powtarzalnej amunicji do swojej broni dużą uwagę należy poświęcić własnie pociskowi zwracając szczególną uwagę na jego powtarzalną wagę , wymiar jak również na zachowanie i powtarzalność odstępu od stożka przejściowego (jump space), aby osadzić konkretny typ pocisku w konkretnym egzemplarzu komory nabojowej. Czego oczywistą konsekwencją jest wielkość naważki, która pozwoli na utrzymanie się pomiędzy zalecanym min i max, aby nie dopuścić do przekroczenia dopuszczalnej prędkości dla danej broni.
Tak do końca nie rozumiem jaki wpływ na powtarzalność ma sama łuska. Na pierwszy rzut oka pełni ona rolę "magazynu" na proch oraz zamocowania pocisku.Podejrzewam, że diabeł siedzi w szczegółach.
Jeżeli ktoś może mi pomóc z tymi schematami oraz ma jakieś uwagi co do kierunku mojego rozumowania to proszę o odpowiedź.
No i do tego kupę wiedzy , to czemu nie.
W końcu nie swięci garnki lepią, a te kilkanaście firm na świecie które robią kokile - każda z nich kiedys od czegoś musiała zaczynać.
A tak całkiem serio, kolega wyżej dobrze Ci radzi - wprowadzasz masę dodatkowych zmiennych, do czegoś co i tak jest już dość pokomplikowane.
W taki sposób to będzie równanie z samymi niewiadomymi.
moim zdaniem - koszt gotowej , sprawdzonej, dobrze wykonanej kokili nie jest aż taki duży by to miało sens ekonomiczny, chyba że planujesz rozpocząć własną produkcję kokil - byłoby zarąbiście gdyby w Polsce ktoś to robił dobrze !!
Niemniej jednak - mówisz, masz,
pasjonatów trzeba wspierać, choćby ich plany były szalone :-)
to jest rysunek pocisku .358 - o wadze około 130 grain ( w zależności od stopu oczywiście)
Hej.
Dzięki Wam obu za odpowiedź. Macie cholernie dużo racji. Rzeczywiście łapę się na tym, że rozwiązując myślowo stawiane sobie tezy nakręcam się niemiłosiernie. Muszę chyba wziąć zimny prysznic i zacząć mierzyć się ze stawianymi sobie zadaniami bardziej spokojniej. Wszystko się bierze stąd, że mam świadomość, że komora nabojowa jest bardzo indywidualna dla danej jednostki broni. To właśnie powoduje taką chęć sparametryzowania pocisku pod daną broń. Macie absolutną rację, że na takie rozważania przyjdzie czas kiedy będę mógł o sobie powiedzieć, że w temacie elaboracji już coś umiem i czas przejść do dalszego etapu. Jedno jest pewne, że nie odpuszczę i zacznę bardziej spokojnie, ale na pewno będę dążył do próby zrealizowania swoich przemyśleń.
Fajnie, że znalazłem to forum ponieważ w porównaniu do innych czuję, że jest na nim sporo członków z dużym doświadczeniem, a to jest bezcenne.
Dzięki
Dzięki Wam obu za odpowiedź. Macie cholernie dużo racji. Rzeczywiście łapę się na tym, że rozwiązując myślowo stawiane sobie tezy nakręcam się niemiłosiernie. Muszę chyba wziąć zimny prysznic i zacząć mierzyć się ze stawianymi sobie zadaniami bardziej spokojniej. Wszystko się bierze stąd, że mam świadomość, że komora nabojowa jest bardzo indywidualna dla danej jednostki broni. To właśnie powoduje taką chęć sparametryzowania pocisku pod daną broń. Macie absolutną rację, że na takie rozważania przyjdzie czas kiedy będę mógł o sobie powiedzieć, że w temacie elaboracji już coś umiem i czas przejść do dalszego etapu. Jedno jest pewne, że nie odpuszczę i zacznę bardziej spokojnie, ale na pewno będę dążył do próby zrealizowania swoich przemyśleń.
Fajnie, że znalazłem to forum ponieważ w porównaniu do innych czuję, że jest na nim sporo członków z dużym doświadczeniem, a to jest bezcenne.
Dzięki
Pozdrawiam ANDEKS
takich planów które krążą w mojej "głowie" - mam kilka nowych dziennie,ANDEKS pisze:Hej.
Dzięki Wam obu za odpowiedź. Macie cholernie dużo racji. Rzeczywiście łapę się na tym, że rozwiązując myślowo stawiane sobie tezy nakręcam się niemiłosiernie. Muszę chyba wziąć zimny prysznic i zacząć mierzyć się ze stawianymi sobie zadaniami bardziej spokojniej. Wszystko się bierze stąd, że mam świadomość, że komora nabojowa jest bardzo indywidualna dla danej jednostki broni. To właśnie powoduje taką chęć sparametryzowania pocisku pod daną broń. Macie absolutną rację, że na takie rozważania przyjdzie czas kiedy będę mógł o sobie powiedzieć, że w temacie elaboracji już coś umiem i czas przejść do dalszego etapu. Jedno jest pewne, że nie odpuszczę i zacznę bardziej spokojnie, ale na pewno będę dążył do próby zrealizowania swoich przemyśleń.
Fajnie, że znalazłem to forum ponieważ w porównaniu do innych czuję, że jest na nim sporo członków z dużym doświadczeniem, a to jest bezcenne.
Dzięki
niestety próba rzeczywistego wykonania i sfinalizowania szybko uczy, że to co w głowie wydaje się piękne, proste, łatwe, w rzeczywistości niestety takie nie jest
zrobienie dobrej kokili to nie jest "technologia kosmiczna" - ludzie w końcu robią dużo bardziej skomplikowane i bardziej precyzyjne rzeczy,
ale też nie jest to coś, co można "w garażu, ze szwagrem, zrobić ręczną wiertarką w 15 minut"
czym innym jest wywiercenie otworu , a czym innym wywiercenie go z dokładnością rzędu 1/1000 i powtórzenie tego wyczynu kilka razy pod rząd - a nawet profesjonalnym firmom posiadającym automaty CNC do produkcji, zdarza się , że kilkukomorowa kokila różnie odlewa z różnych komór
realnie - mało kogo stać na to by mieć hobbystycznie w domu taki sprzęt który by umożliwiał taką zabawę - mój znajomy tokarz jak z nim rozmawiam o moich pomysłach, zawsze zaczyna od pytania o dokładność z jaką chce mieć to zrobione, i jak mu mówię o moich oczekiwaniach to zaczyna się drapać po głowie, a potem pada sakramentalne "... no da się zrobić, ale będzie wtedy kosztowało tyle ...... " co sprowadza mnie na ziemie
chyba że masz jakiś darmowy dostęp do takiego sprzętu
Hej Donpablos.
Czytając Twoją wypowiedź dotarło do mnie jakbym sam siebie słyszał. Jest to rzeczywiście tak jak mówisz.
Sprowadziłeś mnie na ziemię, nie powiem, że brutalnie,ale jednak.
Jak w takim razie osoby zajmujące się elaboracją realizują naprzykład potrzebę zapewnienia stałej wagi pocisku? Muszą istnieć jakieś realne granice tolerancji w ramach których osiąga się coś w rodzaju kompromisu.
Na jednym z forów jeden z uczestników opisał jak kupił paczkę amunicji (znanej firmy G....) i okazało się , że około 10% z niej miała wadę w postaci słabego zaciśnięcia pocisku. Można je było bez problemu ręcznie wysunąć z łuski. Bardzo dużo wypowiedzi dotyczy braku powtarzalności w strzelaniu. Nawet biorąc pod uwagę czynnik subiektywny to jest tego sporo. Nie strzelam sportowo, ale też nie pukam do puszek byle tylko poczuć "kopa" i usłyszeć huk wystrzału. Lubię postawić sobie granicę błędów obiektywnych (które chciałbym działaniami technicznymi próbować zminimalizować) od subiektywnych (nad którymi muszę popracować sam nad sobą).
Pozdrawiam
Czytając Twoją wypowiedź dotarło do mnie jakbym sam siebie słyszał. Jest to rzeczywiście tak jak mówisz.
Sprowadziłeś mnie na ziemię, nie powiem, że brutalnie,ale jednak.
Jak w takim razie osoby zajmujące się elaboracją realizują naprzykład potrzebę zapewnienia stałej wagi pocisku? Muszą istnieć jakieś realne granice tolerancji w ramach których osiąga się coś w rodzaju kompromisu.
Na jednym z forów jeden z uczestników opisał jak kupił paczkę amunicji (znanej firmy G....) i okazało się , że około 10% z niej miała wadę w postaci słabego zaciśnięcia pocisku. Można je było bez problemu ręcznie wysunąć z łuski. Bardzo dużo wypowiedzi dotyczy braku powtarzalności w strzelaniu. Nawet biorąc pod uwagę czynnik subiektywny to jest tego sporo. Nie strzelam sportowo, ale też nie pukam do puszek byle tylko poczuć "kopa" i usłyszeć huk wystrzału. Lubię postawić sobie granicę błędów obiektywnych (które chciałbym działaniami technicznymi próbować zminimalizować) od subiektywnych (nad którymi muszę popracować sam nad sobą).
Pozdrawiam
Pozdrawiam ANDEKS
przy naboju 9x19 i standardowym dystansie 25m to nie jest aż taki wielki problemANDEKS pisze:Hej Donpablos.
Czytając Twoją wypowiedź dotarło do mnie jakbym sam siebie słyszał. Jest to rzeczywiście tak jak mówisz.
Sprowadziłeś mnie na ziemię, nie powiem, że brutalnie,ale jednak.
Jak w takim razie osoby zajmujące się elaboracją realizują naprzykład potrzebę zapewnienia stałej wagi pocisku? Muszą istnieć jakieś realne granice tolerancji w ramach których osiąga się coś w rodzaju kompromisu.
Na jednym z forów jeden z uczestników opisał jak kupił paczkę amunicji (znanej firmy G....) i okazało się , że około 10% z niej miała wadę w postaci słabego zaciśnięcia pocisku. Można je było bez problemu ręcznie wysunąć z łuski. Bardzo dużo wypowiedzi dotyczy braku powtarzalności w strzelaniu. Nawet biorąc pod uwagę czynnik subiektywny to jest tego sporo. Nie strzelam sportowo, ale też nie pukam do puszek byle tylko poczuć "kopa" i usłyszeć huk wystrzału. Lubię postawić sobie granicę błędów obiektywnych (które chciałbym działaniami technicznymi próbować zminimalizować) od subiektywnych (nad którymi muszę popracować sam nad sobą).
Pozdrawiam
wręcz tolerancja wagi pocisku na poziomie +/- 2 grainy , przeciętnemu strzelcowi nie powinna robić wielkiej różnicy ,
tzn dopóki mówimy o weekendowym "pykaniu" a nie o biciu rekordu świata
osobiście spotkałem się z opiniami, że przy odlewaniu pocisków tolerancja na poziomie 1% wagi - jest wystarczająca i oznacza bardzo dobrą jakość produktu
co oznaczałoby dla przykładowego pocisku 120 grain, widełki od 118,8 do 121,20
mi udaje się odlewać pociski z "ciaśniejszą tolerancją" -mieszczę się w węższych widełkach ,
ale jeśli zależy Ci na większej dokładności, to po prostu bierzesz pociski, bierzesz wagę , ważysz i grupujesz pociski z określonego przedziału który Cię satysfakcjonuje.
Jak się uprzesz np na grupę z zakresu 0,1 graina - to czemu nie ?
moja najcelniejsza elaboracja 9x19, na odlewanych pociskach 147 grain
dla 5cio strzałowej grupy , strzelanej z podparcia, 25m mieści się w kole 4cm
reszta to już kwestia strzelca
teraz pracuję nad tym, by robić taki wynik na zawodach z 1 ręki :-)
idzie tak sobie, ale przynajmniej wiem już że to nie broń i nie amunicja są winne
strzelam też odlewanymi pociskami z kalibru .223 Rem, - na 100m, da się zmieścić w czarnym, a moja najlepsza grupa 10ciu strzałów z ołowiaków, na 100m , bez optyki, z podpórki zmieściła się w 8mkach ,
ale nie podjąłbym się samodzielnego wykonania dobrej kokili,
raz że nie mam do tego sprzętu
dwa że wiedzy z zakresu obróbki metali
ps. nie było moim zamiarem "brutalne ściąganie na Ziemię"
marzenia są potrzebne, bez nich świat by stał w miejscu
każdy kto zrobił coś wielkiego, słyszał najpierw od wielu ludzi dookoła że "tego się nie da zrobić"
ja bynajmniej nie twierdzę że tego się nie da zrobić, bo to by było kłamstwo,
tyle że trzeba sobie zdać sprawę że to nie jest proste i łatwe zadanie,
reszta zależy od Twojej wiedzy , umiejętności i sprzętu który posiadasz
Super. Takich info potrzebuję, bo to zupełnie inaczej ustawia moją optykę na cała sprawę.
Oglądałem razem z moim kolegą, odlewnikiem, filmiki na youtubie z odlewania pocisków i zwrócił mi uwagę, że prawie wszyscy zalewali praktycznie chłodne kokile.
On proponowałby nagrzanie tych form w piekarniku do temperatury około 200 stopni, a nastepnie powolne ich wychładznie. Niestety ta metoda wymaga makabrycznej ilości czasu lub form. Nie do przyjęcia przy większych ilościach.
Co by tu nie mówić to mogę dać słowo skauta, że przejdę ten cały cykl wtajemniczenia po kolei.
Zacznę od przemyślanego doboru sprzętu.
Pozdrawiam
Oglądałem razem z moim kolegą, odlewnikiem, filmiki na youtubie z odlewania pocisków i zwrócił mi uwagę, że prawie wszyscy zalewali praktycznie chłodne kokile.
On proponowałby nagrzanie tych form w piekarniku do temperatury około 200 stopni, a nastepnie powolne ich wychładznie. Niestety ta metoda wymaga makabrycznej ilości czasu lub form. Nie do przyjęcia przy większych ilościach.
Co by tu nie mówić to mogę dać słowo skauta, że przejdę ten cały cykl wtajemniczenia po kolei.
Zacznę od przemyślanego doboru sprzętu.
Pozdrawiam
Pozdrawiam ANDEKS
konieczność rozgrzania kokili jest powszechnie znanaANDEKS pisze:Super. Takich info potrzebuję, bo to zupełnie inaczej ustawia moją optykę na cała sprawę.
Oglądałem razem z moim kolegą, odlewnikiem, filmiki na youtubie z odlewania pocisków i zwrócił mi uwagę, że prawie wszyscy zalewali praktycznie chłodne kokile.
On proponowałby nagrzanie tych form w piekarniku do temperatury około 200 stopni, a nastepnie powolne ich wychładznie. Niestety ta metoda wymaga makabrycznej ilości czasu lub form. Nie do przyjęcia przy większych ilościach.
Co by tu nie mówić to mogę dać słowo skauta, że przejdę ten cały cykl wtajemniczenia po kolei.
Zacznę od przemyślanego doboru sprzętu.
Pozdrawiam
niektórzy właśnie w ten sposób rozgrzewają kokile - robią kilkanaście razy odlew który z góry wiadomo że wróci do kociołka
po to by kokila "złapała" właściwą temperaturę
można też zimną kokilę położyć na kociołku w czasie topienia wsadu
niektórzy używają różnych tosterów, podgrzewaczy, opiekaczy -
techniki są różne, zależy co kto ma pod ręką
potem już w czasie właściwego odlewania ważne jest utrzymanie tempa - tak by kokila nie była ani zbyt gorąca , ani nie wystygła
kokile też różnie pracują w zależności od np materiału z którego są wykonane, osobiście odlewam na stalowych, ale wcześniej używałem też aluminiowych
metody są różne
ale zabawa świetna
-
- Posty: 1567
- Rejestracja: środa, 15 czerwca 2016, 10:07
Trzymanie pocisku w łusce to głównie kwestia kalibracji pocisku i odpowiedniego formatu łuski, dającego właściwe (nie za duże, nie za małe) napięcie szyjki. Zacisk (crimp) niewiele tu daje, ze wzgledu na beznadziejność konceptu prostej łuski. Niestety kalibry szyjkowane (Tokariew, .357 Sig, .400 CorBon) to egzotyki i nie można nawet za łatwo dostać do nich pocisków z porządnym rowkiem na crimp, jak w ammo rewolwerowej. Może niektóre kokile Magma Engineering (rewolwerowe z krótkim nosem, ale kalibrować by je trzeba na .356") nadałyby się do .357 Sig, a do .400 CorBon da się uzyć kokil do starodawnego .38-40, wbrew oznaczeniu jego pocisk ma 0.401".
Z kolei co ciekawe w przypadku amunicji NonTox spłonka jest chyba wrażliwa na wilgoć, w każdym razie naboje są zabezpieczane - spłonka lakierem naokoło a pocisk jest osadzany na czarny lepik, który potem zostaje w łuskach. Nie polecam, ale może ten lepik pomaga również na trzymanie się pocisku.
Odnośnie temperatury kokili - trzeba z tym uważać. Jak się próbuje odlewać za szybko, kokila się przegrzewa - nie ma czasu na oddanie ciepła topnienia, wydzielanego przy krzepnięciu ołowiu. Skutkiem tego jest niecałkowite krzepnięcie, wszelkie ostre krawędzie (czubek, rowki smarownicze) się wyoblają, a ołów rozchlapuje się po stole w formie małych kropelek.
Główny problem temperaturowy na początku odlewania to nie temperatura samej kokili, tylko sprue-plate (płytka ze stożkowymi dziurami do nalewania ołowiu, zamykająca kokile od tyłu), zwłaszcza jak kokila jest aluminiowa (a sprue-plate stalowa) - amelinum lepiej przewodzi ciepło i szybciej się nagrzewa. W każdym razie piecyk Lyman z termostatami za ok. 1500 PLN ma stanowisko do podgrzewania kokili. A można to robić zanurzając w ołowiu, jednak radziłbym to robić od strony sprue-plate, żeby to ona miała najlepszy kontakt z roztopionym ołowiem.
Lakierowanie proszkowe daje możliwość użycia miększego ołowiu, jednak jest z tym trochę kramu, a najlepsze amerykańskie proszki (zawierające jakiś związek zakazany w EU jako mutagen) są u nas trudno dostępne.
Dołączam do rad przedmówców żeby nie wyważać otwartych drzwi, na 90% nie zrobisz kształtu pocisku lepszego niż któryś firmowy. Lepiej kupić kilka firmowych i wybrać najlepszą. A do komory można dopasowywać nabój regulując OAL.
Z kolei co ciekawe w przypadku amunicji NonTox spłonka jest chyba wrażliwa na wilgoć, w każdym razie naboje są zabezpieczane - spłonka lakierem naokoło a pocisk jest osadzany na czarny lepik, który potem zostaje w łuskach. Nie polecam, ale może ten lepik pomaga również na trzymanie się pocisku.
Odnośnie temperatury kokili - trzeba z tym uważać. Jak się próbuje odlewać za szybko, kokila się przegrzewa - nie ma czasu na oddanie ciepła topnienia, wydzielanego przy krzepnięciu ołowiu. Skutkiem tego jest niecałkowite krzepnięcie, wszelkie ostre krawędzie (czubek, rowki smarownicze) się wyoblają, a ołów rozchlapuje się po stole w formie małych kropelek.
Główny problem temperaturowy na początku odlewania to nie temperatura samej kokili, tylko sprue-plate (płytka ze stożkowymi dziurami do nalewania ołowiu, zamykająca kokile od tyłu), zwłaszcza jak kokila jest aluminiowa (a sprue-plate stalowa) - amelinum lepiej przewodzi ciepło i szybciej się nagrzewa. W każdym razie piecyk Lyman z termostatami za ok. 1500 PLN ma stanowisko do podgrzewania kokili. A można to robić zanurzając w ołowiu, jednak radziłbym to robić od strony sprue-plate, żeby to ona miała najlepszy kontakt z roztopionym ołowiem.
Lakierowanie proszkowe daje możliwość użycia miększego ołowiu, jednak jest z tym trochę kramu, a najlepsze amerykańskie proszki (zawierające jakiś związek zakazany w EU jako mutagen) są u nas trudno dostępne.
Dołączam do rad przedmówców żeby nie wyważać otwartych drzwi, na 90% nie zrobisz kształtu pocisku lepszego niż któryś firmowy. Lepiej kupić kilka firmowych i wybrać najlepszą. A do komory można dopasowywać nabój regulując OAL.
-
- Posty: 1567
- Rejestracja: środa, 15 czerwca 2016, 10:07
W każdym razie naboje NX (być może "mundurowe") są uszczelnione lepikiem również od przodu. To są ogólnie beznadziejne łuski - tego czarnego lepiku trudno się pozbyć, mają mniejszą średnicę kanału ogniowego - przed odspłonkowaniem dobrze jest je potraktować wiertłem 1.6mm (przez kanał ogniowy, żeby zatrzymało się na spłonce) a po odspłonkowaniu przewiercić jeszcze na 2mm i usunąć burr'y z obu stron wiertłem 3 - 3.5mm pracującym na wolnych obrotach. Ja je przechowuję oddzielnie, do amunicji na zawody dynamiczne, gdzie nie da się zebrać własnych łusek 9mm. W każdym razie ich obecność w zbiorach wydłuża procedurę selekcji łusek, i tak zresztą potrzebną żeby wyłapać Makarowy i 9x17.
Dlaczego je uszczelniają - albo chcą mieć o wiele lepszą niezawodność i magazynowalność niż w ammo cywilnej, albo materiał inicjujący nontox jest wrażliwszy na wodę niż styfninian ołowiu w normalnych spłonkach. To może być chloran potasu (stosowany w korozyjnej amunicji do kałacha "z konserw") albo DDNP. W pierwszym przypadku rzeczywiście są obawy o higroskopijność.
W amunicji mundurowej problem złego trzymania pocisku przez szyjkę naboju jest większy niż w strzelaniach sportowych. Policjant nosi broń z nabojem w komorze - przed służbą przeładowuje, a po służbie rozładowuje. I co robi z wyrzuconym nabojem? - wsadza go na górę magazynka. W rezultacie ten sam nabój jest katowany wielokrotnym przeładowaniem, aż do obluzowania i wepchnięcia pocisku głębiej do łuski. Stąd w USA zdarzają się przypadki wybuchu policyjnej broni przy pierwszym strzale. Być może również dlatego nasi tak lubią ten lepik, choć wcale nie wiem czy on tak świetnie blokuje pocisk w jego miejscu. Na pewno jednak trudno będzie odtworzyć recepturę - żeby uszczelniał i trzymał ale nie za mocno.
Dlaczego je uszczelniają - albo chcą mieć o wiele lepszą niezawodność i magazynowalność niż w ammo cywilnej, albo materiał inicjujący nontox jest wrażliwszy na wodę niż styfninian ołowiu w normalnych spłonkach. To może być chloran potasu (stosowany w korozyjnej amunicji do kałacha "z konserw") albo DDNP. W pierwszym przypadku rzeczywiście są obawy o higroskopijność.
W amunicji mundurowej problem złego trzymania pocisku przez szyjkę naboju jest większy niż w strzelaniach sportowych. Policjant nosi broń z nabojem w komorze - przed służbą przeładowuje, a po służbie rozładowuje. I co robi z wyrzuconym nabojem? - wsadza go na górę magazynka. W rezultacie ten sam nabój jest katowany wielokrotnym przeładowaniem, aż do obluzowania i wepchnięcia pocisku głębiej do łuski. Stąd w USA zdarzają się przypadki wybuchu policyjnej broni przy pierwszym strzale. Być może również dlatego nasi tak lubią ten lepik, choć wcale nie wiem czy on tak świetnie blokuje pocisk w jego miejscu. Na pewno jednak trudno będzie odtworzyć recepturę - żeby uszczelniał i trzymał ale nie za mocno.
Przy okazji swojej wypowiedzi podałeś trochę wiedzy praktycznej (szczegółowej) która jest dla mnie bardzo cenna.
Chodzi o proces czyszczenia pod spłonkę wraz z kanalikem ogniowym. Zastanawiam się (nie wiem) czy w procesie elaboracji, pracując cały czas na swoich łuskach, kanalik ogniowy za każdym razem należy poddać takiej weryfikacji ?.
Chodzi o proces czyszczenia pod spłonkę wraz z kanalikem ogniowym. Zastanawiam się (nie wiem) czy w procesie elaboracji, pracując cały czas na swoich łuskach, kanalik ogniowy za każdym razem należy poddać takiej weryfikacji ?.
Pozdrawiam ANDEKS
-
- Posty: 1567
- Rejestracja: środa, 15 czerwca 2016, 10:07
Oczywiście że nie. Rozwiercanie kanału ogniowego to tylko dla łusek Nontox - głównie S&B z oznaczeniem "NX" ew "NONTOX" i lakierem wokół spłonki / na spłonce, ale inne też (rzadko) miewają lepik i ciasny kanał ogniowy, mogący nawet uszkodzić bądź wysunąć pin odspłonkowujący. To wychodzi w robocie, dlatego na początku dobrze jest sortować łuski i dla dziwactw uważać z ruchem wajchą - jak coś się blokuje, zaprzestać ciśnięcia. Prawidłowo ustawiona matryca Lee ma zabezpieczenie - pin wysuwa się jeżeli nie może wejść do kanału, jednak to też nie zawsze działa, końcówka potrafi się wygiąć.
Ja rozpoznaję łuski "NX" tak, że układam wszystkie znalezione na tacce - pokrywie od plastikowego pudełka po cukierkach, ciasno, rządkami, żeby tacka była pełna przynajmniej od jednego końca. Krótsze (Makarow, 9x17) wybieram na tym etapie. Potem z góry przykładam identyczną tackę (ważne żeby miały burtę) i całość odwracam (układanie spłonką do góry jest bez sensu ze względu na środek ciężkości i tendencję do przewracania się). Wtedy po napisach / lakierze można rozpoznać i wyciągnąć nontox'y. Te z lakierem na spłonce są firmowe i wymagają rozwiercania żeby nie uszkodzić pinu. Te mające lakier tylko naokoło pewnie już były elaborowane przez Aresa ew. krajowe firmy, więc pewnie ich kanał ogniowy został na siłę przebity przemysłowym pinem. Jednak ostrożność nie zawadzi. Zwykle jednak mają burr'a naokoło kanału od strony spłonki, więc i tak je rozwiercam na 2mm i deburr'uję większym wiertłem. Zamiast tacek można używać plastikowych wytłoczek S&B i też układać spłonką do dołu a potem odwracać, jednak wtedy mamy tylko 50 łusek na obrót i układanie jest bardziej pracochłonne. W położeniu spłonką do dołu można wszystkie obejrzeć i wywalić ew. Berdany (dwie dziurki zamiast jednej w środku). Można też przejechać magnesem i wyciągnąć stalowe w rodzaju polskich Grom.
Absolutnej większości normalnych łusek w ogóle nie ruszam w ten sposób.
Ja rozpoznaję łuski "NX" tak, że układam wszystkie znalezione na tacce - pokrywie od plastikowego pudełka po cukierkach, ciasno, rządkami, żeby tacka była pełna przynajmniej od jednego końca. Krótsze (Makarow, 9x17) wybieram na tym etapie. Potem z góry przykładam identyczną tackę (ważne żeby miały burtę) i całość odwracam (układanie spłonką do góry jest bez sensu ze względu na środek ciężkości i tendencję do przewracania się). Wtedy po napisach / lakierze można rozpoznać i wyciągnąć nontox'y. Te z lakierem na spłonce są firmowe i wymagają rozwiercania żeby nie uszkodzić pinu. Te mające lakier tylko naokoło pewnie już były elaborowane przez Aresa ew. krajowe firmy, więc pewnie ich kanał ogniowy został na siłę przebity przemysłowym pinem. Jednak ostrożność nie zawadzi. Zwykle jednak mają burr'a naokoło kanału od strony spłonki, więc i tak je rozwiercam na 2mm i deburr'uję większym wiertłem. Zamiast tacek można używać plastikowych wytłoczek S&B i też układać spłonką do dołu a potem odwracać, jednak wtedy mamy tylko 50 łusek na obrót i układanie jest bardziej pracochłonne. W położeniu spłonką do dołu można wszystkie obejrzeć i wywalić ew. Berdany (dwie dziurki zamiast jednej w środku). Można też przejechać magnesem i wyciągnąć stalowe w rodzaju polskich Grom.
Absolutnej większości normalnych łusek w ogóle nie ruszam w ten sposób.
to jest nas dwóch :-)TomaszMk pisze:A z drugiej strony, ja traktuje nx, nontox i inne resortowe i z + w ten sposob ze odrzucam je jako zlom.
Przy ilosci 9x19 zbieranych nie bede sie bawil w rozwiercanie. Strata czasu.
przy jakichś niespotykanych kalibrach rozumiem że trzeba kombinować,
ale 9x19 tyle się plącze pod nogami, że szkoda mi czasu na jakieś wielkie zabawy z łuskami
-
- Posty: 1648
- Rejestracja: sobota, 21 lutego 2015, 22:01
- Lokalizacja: co skad ? Z miasta Hamow i Burkow
Przede wszystkim robiac forme / kokile musisz wziasc pod uwage, ze stop jakiego uzyjesz po odlaniu sie skurczy objetosciowo, wiec srednica ( i dlugosc a co za tym idzie i waga beda odbiegaly od tego co zaplanowales.
Kalibracja got !owego pocisku musi byc absolutnie zrobiona !
To jednak nie jest problemem, bo jak znajdziesz sweet load, to i tak bedzie latac.
Podarowal bym sobie dlubanine, no chyba, ze chcesz miec satysfakcje - wtedy inna bajka.
Forma Lee spelnia swoje zadanie ale, porownujac ja z RCBS'em to smiec ! Mam jedna i druga, Lee zostala odstawiona na bocznice, bo kiepsko sie z nia praciuje ( w porownaniu z RCBS'em.
Odlewasz zaczynajac od zimnej formy ktora powoli pobiera temperature cieklego olowiu i sie rozgrzewa, dle tego jak juz zaczniesz odlewac, zwroc uwage jak wygladaja pociski. Tam gdzie bede zaokraglenia, oznacza, ze forma nie ma odpowiedniej temperatury !
Odlewasz tak dlugo "szmelc " az do momentu, gdy zauwazach, ze pocisla ia koncach / bokach / rantach Maja ostre kanty. Od tego momentu wiesz, ze kokila osiagnela juz wymagana temperature i mozesz te pociski zachowac, wczesniejsze wedruja z powrotem do kociolka.
ostatnio chyba z 1000 poszlo do wiadra ze zlomem !
Kalibracja got !owego pocisku musi byc absolutnie zrobiona !
To jednak nie jest problemem, bo jak znajdziesz sweet load, to i tak bedzie latac.
Podarowal bym sobie dlubanine, no chyba, ze chcesz miec satysfakcje - wtedy inna bajka.
Forma Lee spelnia swoje zadanie ale, porownujac ja z RCBS'em to smiec ! Mam jedna i druga, Lee zostala odstawiona na bocznice, bo kiepsko sie z nia praciuje ( w porownaniu z RCBS'em.
Totalna bzdura ! ! ! ! !ANDEKS pisze: Oglądałem razem z moim kolegą, odlewnikiem, filmiki na youtubie z odlewania pocisków i zwrócił mi uwagę, że prawie wszyscy zalewali praktycznie chłodne kokile.
On proponowałby nagrzanie tych form w piekarniku do temperatury około 200 stopni, a nastepnie powolne ich wychładznie.
Odlewasz zaczynajac od zimnej formy ktora powoli pobiera temperature cieklego olowiu i sie rozgrzewa, dle tego jak juz zaczniesz odlewac, zwroc uwage jak wygladaja pociski. Tam gdzie bede zaokraglenia, oznacza, ze forma nie ma odpowiedniej temperatury !
Odlewasz tak dlugo "szmelc " az do momentu, gdy zauwazach, ze pocisla ia koncach / bokach / rantach Maja ostre kanty. Od tego momentu wiesz, ze kokila osiagnela juz wymagana temperature i mozesz te pociski zachowac, wczesniejsze wedruja z powrotem do kociolka.
Z regoly wojska uzywajasystemu Berdan a cywile Boxer.ANDEKS pisze:Czytałem, że spłonka w amunicji dla służb mundurowych jest specjalnie lakierowana aby dokładniej ją uszczelnić, a poza tym nie każda broń cywilna jest w stanie ją zbić. Są podobno o wiele twardsze.
rzeklbym trzechdonpablos pisze: to jest nas dwóch :-)
ostatnio chyba z 1000 poszlo do wiadra ze zlomem !
-
- Posty: 1648
- Rejestracja: sobota, 21 lutego 2015, 22:01
- Lokalizacja: co skad ? Z miasta Hamow i Burkow
Nie tak do konca !ANDEKS pisze:Andy 7. Czyli wychodzi na to samo. Zamiast tracić czas na produkcję knotów za nim nagrzeje się forma to może lepiej ją szybcie zagrzać w piekarniku. Efekt końcowy musi być niemal perfekcyjny.
sprobuj ta wyciagnieta z piekarnika kokile zlapac rekami - bo wychodze z zalozenia, ze raczki beda juz do niej przymocowane, no chaba, ze w lapawicach chcesz pracowac !
-
- Posty: 1567
- Rejestracja: środa, 15 czerwca 2016, 10:07
W piekarniku nie nagrzejesz kokili tak łatwo do wymaganych okolic 300C, a poza tym drewniane rączki mogą się zepsuć, plus to co napisał Andy7.ANDEKS pisze:Andy 7. Czyli wychodzi na to samo. Zamiast tracić czas na produkcję knotów za nim nagrzeje się forma to może lepiej ją szybcie zagrzać w piekarniku. Efekt końcowy musi być niemal perfekcyjny.
Nie ma co wyważać otwartych drzwi - zanurz kokilę w kociołku z ołowiem, najlepiej tak zeby sprue-plate była najmocniej zanurzona. Wystarczy na 2cm, metale przewodzą ciepło.