Witam wszystkich serdecznie. Czy przy osadzaniu pociskow lakierowanych (Ares) trzeba robic wiekszy kielich?
Jesli tak to czy kupowanie takich pociskow to dobry pomysl? Luska chyba zuzyje sie szybciej?
Czy ktos moze mi podac dane z progamu QL dla:
- pociski Ares 9/.38 Super 150gn RN FB
- proch Lovex D032
- splonki Fiocchi
- luski Geco
- pistolet Sig Sauer P320 Compact (lufa 3,9'')
Z gory dziekuje za odpowiedz.
osadzanie pociskow lakierowanych + QL
-
- Posty: 1558
- Rejestracja: środa, 15 czerwca 2016, 10:07
Kielich powinien być minimalnie większy niż normalnie, u mnie sprawdza się taki, żeby pocisk wchodził do łuski palcami na pół do 2/3 pierwszego (dolnego) pierścienia prowadzącego. Inaczej jest struganie lakieru i może nawet ołowiu przy osadzaniu. Oczywiście kielich dobrze jest zweryfikować matrycą osadzającą - żeby pozwalał na wejście łuski na głębokość wymaganą do kontaktu pocisku z trzpieniem osadzającym.
Łuskami bym się nie przejmował za bardzo, bo raz że to nie .44-40, a poza tym w nowoczesnym pistolecie z niepełnym podparciem komory i tak strach strzelać jedną łuskę więcej niż 3 - 4 razy z powodu groźby 6 o'clock KaBoom.
Osobiście wolę szybsze zużycie łusek niż to, co dzieje się przy strzelaniu do blach pociskami płaszczowymi. Byłem świadkiem skaleczenia do krwi odpryskiem płaszcza, słyszałem też poważniejsze historie. Odpryskiem ołowiu oberwałem sam nie raz, i tylko zapiekło.
Łuskami bym się nie przejmował za bardzo, bo raz że to nie .44-40, a poza tym w nowoczesnym pistolecie z niepełnym podparciem komory i tak strach strzelać jedną łuskę więcej niż 3 - 4 razy z powodu groźby 6 o'clock KaBoom.
Osobiście wolę szybsze zużycie łusek niż to, co dzieje się przy strzelaniu do blach pociskami płaszczowymi. Byłem świadkiem skaleczenia do krwi odpryskiem płaszcza, słyszałem też poważniejsze historie. Odpryskiem ołowiu oberwałem sam nie raz, i tylko zapiekło.
Odkopuję - robię 9x19 na prasie progresywnej i w przypadku ARESów mam duży rozrzut OAL oraz robi się na czubku pocisku "aureolka". Kielich taki, że kulka ledwo wchodzi z matrycy podającej. Do osadzania matryca Hornady z trzpieniem do osadzania RN (z otworem). Mam dwa pomysły, żeby to poprawić - większy kielich i/lub stempel do matrycy osadzającej z płaskim zakończeniem (jak do FNów). Poradzicie coś?
Miałem podobne problemy z odlewanymi pociskami 147gr. Jest duży opór przy osadzaniu i przy zbyt miękkim stopie ołowiu pociski deformowany się tak że nabój nie wchodził do komory. O AOL lepiej nie mówić. U mnie rozwiązaniem było zastosowanie twardszego ołowiu ale przy kupionych pociskach to raczej trudne do zrobienia. Próbowalem też podszlifować stempel osadzający na kształt pocisków - odrobinę poprawiło sytuację ale tylko twardszy stop eliminuje wszystkie problemy. U mnie też pomagało minimalne nasmarowanie pocisków - wchodzą w łuskę dużo łatwiej i się nie deformują ale to jest takie sobie rozwiązanie. Jeśli nasmarowanie pocisku do testu zwilżonymi olejem palcami przyniesie efekt to może warto próbować. Ja do testów wyrzuciłbym kilkadziesiąt pocisków do worka foliowego, dał pół kropli oleju i wymieszał. Taką partie musiałbyś przetestować z punktu widzenia zmiany parametrów amunicji.