 |
 | Jaki sprzęt do "elaboracji" amunicji deko? |  |
javelin
|
Wysłany: Wtorek, 07 Kwiecień 2020, 00:37 |
|
 |
 |
Jako że właśnie dołączyłem do forum, to chciałbym się na początek ładnie przywitać i mam nadzieję, że moje pytanie nie będzie głupie ;)
Otóż tak jak w temacie - chciałbym nabyć sprzęt do "elaboracji" amunicji zdeaktywowanej/dekoracyjnej do celów rekonstrukcji historycznej. Tak naprawdę potrzebny mi chyba jedynie przyrząd do osadzania/zaciskania pocisku w łusce. Do tej pory robiłem to na klej, ale to straszna lipa, szczególnie że szyjka łuski często jest już trochę rozepchana.
Potrzebny mi przede wszystkim sprzęt do .308 i .223. Ale jeżeli dokładając niewielką kwotę będę w stanie pracować także z 9x19 i 7,62x39, to byłoby super.
No i przechodzimy do sedna - czego tak naprawdę potrzebuję? Prasę? Coś jeszcze? Przypominam, że "nikt z tego strzelał nie będzie", więc nie musi być super dokładnie, nie zamierzam usuwać zbitych spłonek, ani kontrolować dokładnie głębokości osadzenia pocisku itp. interesuje mnie możliwie najtańszy i najprostszy sprzęt. Najlepiej używany. Z jakimi kosztami muszę się liczyć? Czy to w ogóle ma sens, jeśli zamierzam "wyprodukować" maksymalnie ze 2-3tys sztuk "amunicji"?
Z góry dziękuję za odpowiedzi i podpowiedzi  |
|
 |  |
 | |  |
 |  |
 | |  |
 |  |
 | |  |
likker_runner
|
Wysłany: Wtorek, 07 Kwiecień 2020, 08:49 |
|
 |
 |
W rozwinięciu - sama matryca osadzająca (albo jakiś jej ekwiwalent typu Lee Loader) nie wystarczy. Jeżeli łuski pozyskujemy używane (strzelnicowe znajdy), to trzeba je sformatować - po całej długości albo przynajmniej szyjkę. Podczas strzału cała łuska rozpęcza się w stopniu wymagającym formatowania, żeby nowy pocisk się trzymał jak należy.
Uniknięcie formatowania byłoby możliwe gdyby zorganizować pociski odpowiednio nadkalibrowe - np. 9mm Makarow w 9 Para, ale nie liczyłbym na to, no i są krótsze więc będą kijowo wyglądać. Może te od .303 British (kalibracja typowo 0.311") wlezą i będą się trzymać w .308, ale one są rzadsze na rynku i być może przez to droższe. "Kałachowe" też mają większą kalibrację, ale są "płaskodenne" przez co wymagają robienia kielicha jak w pistolecie. Dla .223 Rem nie ma w ogóle zbliżonego, ale większego kalibru.
Formatowanie łusek karabinowych to generalnie jest problem - po całej długości wymaga to smarowania i dużych sił, a więc porządnej prasy. Z kolei matryce do samej szyjki (neck size) to albo droższe marki typu RCBS albo konieczność odspłonkowania przy okazji (Lee Collet - tanie zestawy format szyjki + osadzanie), bo mandryl matrycy jest niejako prowadzony przez pin odspłonkowujący. Dlatego formatowanie samej szyjki w Lee Loader jest dość cenną opcją, a zestaw pozwala też na osadzanie pocisków.
Opcją alternatywną jest jakaś najtańsza prasa (używana Lee Breech Lock Reloader albo samoróbka jak Przedmówca napisał) i zestawy matryc pod każdy kaliber. W karabinowych dwie - format (być może do deko udałoby się słabiej wkręcić matrycę i formatować samą szyjkę na wykręconym pinie odpłonkowującym) i osadzanie, w 9 para trzy - format, kielich i osadzanie z crimpem. Żadnego z tych etapów nie da się uniknąć, nawet przy założeniu że to ma być deko. "Kałacha" w ogóle bym sobie darował, bo raz że trudno znaleźć mosiężne łuski, a dwa - przy typowych dla niego pociskach wymaga robienia kielicha (matrycą uniwersalną albo taką od 7.62x25).
Jest jeszcze jeden problem - jeżeli ta amunicja deko ma jakoś wyglądać, przydałoby się zorganizować czyszczenie i nabłyszczanie łusek. Niektórzy robią to w pralce automatycznej (łuski w worku), ja nie próbowałem. Za to tumbler, suchy albo mokry to już konkretny wydatek. Myjki ultradźwiękowe nie polerują powierzchni zewnętrznej, więc się raczej średnio nadają. Można wziąć dużą butlę po płynie do prania, wsypać łuski, zalać niedużą ilością ciepłej wody zdemineralizowanej z Ludwikiem i kwaskiem cytrynowym i pracowicie bełtać (tocząc po podłodze w tę i wewtę) - łuski wypolerują się z zewnątrz jedna o drugą. Potem kilka razy wypłukać, odcieknąć i porządnie wysuszyć, chociaż bez odspłonkowania to będzie trwało długo i jest spora szansa na zacieki z toksycznymi solami ołowiu ze spłonek. Przy okazji mycia można zmyć smar z formatowania - zwłaszcza jak jest zmywalny detergentem (olej rzepakowy - polecam, wystarczą minimalne ilości, tylko matrycę / Lee Loader trzeba wyczyścić porządnie Brunoxem po skończonej robocie).
PS. Rozwiązanie z prasą ma dodatkową wadę w postaci konieczności jej zamontowania gdzieś. Minimum to solidna belka na ściski po obu stronach stołu i do niej na jednym końcu przykręcona prasa. No i gdzieś to trzeba trzymać. Lee Loader jest dużo mniej wymagający "lokalowo". |
Ostatnio zmieniony przez likker_runner dnia Wtorek, 07 Kwiecień 2020, 09:28, w całości zmieniany 1 raz |
   |
 |
|
|
 |  |
 | |  |
 |  |
 | |  |
 |  |
 | |  |
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz dołączać plików do wiadomości w tym forum Nie możesz pobierać załączników do wiadomości w tym forum
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1
Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
|
|
|
|