Taka sytuacja. Strzelectwo w D.
: poniedziałek, 31 grudnia 2018, 19:11
Na Facebook'u ukazał się taki wpis. Może koledzy z Niemiec się do niego ustosunkują?
Koleżanki, koledzy. Chciałbym się z Wami podzielić pewną ciekawą historią, którą swego czasu opublikowałem na grupie BROŃ PALNA i która dotarła już na inne fora oraz na łamy miesięcznika Strzał. Zorientowałem się, że nie udostępniłem jej tutaj, a tymczasem być może znajdzie się ktoś jeszcze, kto chciałby się troszkę pośmiać z absurdów życia w pewnym europejskim kraju.
* * *
Chciałbym podzielić się z Wami pewną historią, po części śmieszną, po części straszną. Po przeprowadzce za Odrę zacząłem tęsknić za strzelecką pasją, toteż zapisałem się w Niemczech do klubu strzeleckiego. Przełamawszy pierwsze lody z klubowiczami z Nadrenii, podzieliłem się z nimi swoimi dotychczasowymi doświadczeniami. Koledzy okazali zachwyt graniczący z ekstazą, kiedy wspomniałem im, co oferują polskie strzelnice komercjalne. Pod wpływem oglądanych regularnie zdjęć z moich albumów spora ich grupa zapaliła się też do weekendowego wyjazdu do Polski.
Opowiem Wam jak to się skończyło. Kiedy przyszło co do czego (przede wszystkim ustalenia terminu), koledzy jeden po drugim zaczęli się wykruszać. Wtedy jeszcze niczego nie podejrzewałem, więc pomyślałem, że daty im nie pasują (potem miało się okazać, że powód był zupełnie inny). Niemniej jeden zapaleniec naprawdę się uparł, Stephan. Ogarnięty irytacją, że najpierw zawracano mi głowę, a potem wystawiono grupowo do wiatru, też się zawziąłem, że wyskoczę do Polski choćby i z jednym człowiekiem. I polecieliśmy na dwa dni w opolskie. Celem był Hotel Tenis w Chrząstowicach, a naszym gospodarzem zaprzyjaźniony instruktor Adam R.
Wiecie jak jest na strzelnicach w Polsce, więc o szerokim wyborze broni, niskich cenach czy regulaminach nie będę Wam wspominał, opowiem za to o pewnych strasznych występkach, za które miano nam potem w Nadrenii zmyć głowy. Po pierwsze, w Niemczech ze strzelnic nie mogą korzystać dzieci (prawo ściśle to reguluje, dopuszczając młodzież w pewnych przedziałach wieku do pewnych rodzajówi broni małokalibrowej). Zachwycony widokiem nie tylko pięknych kobiet z kałasznikowami, ale i uzbrojonych dzieci, Stephan nie bacząc na RODO zrobił dyskretnie kilka zdjęć i wysłał je na zamkniętą grupę członków nadreńskiego klubu na WhatsApp. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że minutę później kilku leśnych dziadków z klubu dozna na widok tych dzieci wstrząsu przedzawałowego, a to dopiero był początek!
Musicie bowiem wiedzieć, że w Niemczech nielegalne są tarcze w kształcie humanoidalnym (nawet ten nieszczęsny Francuz, który w DE zapewne kojarzy się z prezydentem Macronem, a do przyjaciela pani kanclerz nie powinno się strzelać). My co gorsza strzelaliśmy do fotorealistycznych tarcz z terrorystami i zakładnikami, a potem Stephan wysłał na grupę stosowne zdjęcie. Minutę później kilku członków klubu się z tej grupy wypisało przerażonych, że stosowne służby już ich namierzyły w sieci i zaraz zaczną odbierać pozwolenia na broń (ale my tego jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy).
Zbrodnicze ekscesy trwały zatem dalej, na grupę poleciało szokujące zdjęcie Skorpiona EVO 3 w rękach Stephana - z laserowym celownikiem! Musicie bowiem wiedzieć, że w Niemczech laserowe celowniki są nielegalne: to element wyposażenia, który w założeniu potrzebny jest tylko służbom, a jeśli ktoś nie należy do służb, to taki celownik może wykorzystać jedynie w celach kryminalnych, więc lepiej, żeby cywilny strzelec w Niemczech nawet nie wiedział, że coś takiego istnieje!
Od tego momentu na grupie się zagotowało, sypnęło wpisami, żeby natychmiast to bezeceństwo pokasować, że oni tego nie chcą oglądać, że im się to bezprawnie na telefony powgrywało, a to dowody na łamanie prawa! Stephan, który jest niezłym zgrywusem posłał w sieć na sam koniec fotkę swojego Francuza, w którego wpakował pięć loftek z Mossberga, ale opisał to zdjęcie jako efekt ostrzału z małokalibrowej broni maszynowej! Ci członkowie klubu, którzy nie zemdleli odpisali, że takie zdjęcie może być użyte przeciwko nam w postępowaniu antyterrorystycznym!
Kiedy my wsiadaliśmy następnego dnia do samolotu we Wrocławiu, zarząd klubu już się zbierał na posiedzeniu mającym zadecydować o naszych losach - a rozzłoszczony wpisami kolegów Stephan wcale nam nie ułatwiał sprawy przyrównując członków klubu do związku hodowców rasowych królików, a nie miłośników broni!
Pojechałem do klubu z duszą na ramieniu i poczuciem, że wywołałem tam podziały porównywalne z głębią różnic ideologicznych pomiędzy RFN i NRD - tym bardziej, że kłótnia w sieci nadal trwała. Stephan jest czasami uparty jak osioł i napruty jak rakieta, więc zagotował niektórym krew uwagami w stylu "Jak ja Wam wysyłam zdjęcie z polskim Stenem, to jestem be, a jak Wy wrzucacie fotki KAR98, co go trzymacie w szafie po dziadku z Wehrmachtu, to jest cacy". Nadmiar emocji dał się szybko poznać na wiele kuriozalnych sposobów - jeden z dyskutantów dla przykładu tak się zacietrzewił, że mu się kraje pomyliły i zaczął nas wyzywać od rusofilów, którzy strzelają nielegalnie na Białorusi!
Dojechałem na miejsce. W klubie cisza jak makiem zasiał, leśne dziadki jak zwykle o odważaniu prochu, o elaboracji, jak było na wizycie z jamnikiem u weterynarza, takie tam cotygodniowe rozprawki. Na mnie tylko zerkali z ukosa, bo się zaszyłem w narożniku. Dobra moja, doczekałem kolejki do stanowiska (dwa tory na 50 metrów do karabinków .22 tam mamy, w piwnicy). Wystrzelałem, co trzeba (bo przyznam się bez bicia, że strzelam tam dla pieczątek do sportowej legitymacji) i w nogi. Jak przeszedłem próg budynku, przekonany byłem, że mi się udało, ale tamci byli sprytniejsi - zarząd przyczaił na zewnątrz pod pretekstem wyjścia na dymka, żeby się ze mną rozprawić bez zbytecznej publiki (a ciągle zły Stephan tego dnia nie przyszedł i dobrze, bo by się ta rozmowa raczej dobrze nie skończyła).
No i się nasłuchałem. Że federalne służby monitorują grupy na FB. Że za takie zdjęcia można stracić uprawnienia sportowca. Że na zdjęciach nie widać, czy to strzelnica w Polsce czy nasza własna w Niemczech i te zdjęcia indoktrynowanych paramilitarnie dzieci mogą wywołać w niemieckich mediach dziennikarski orgazm! Że (tu ściszonym tonem) możemy mieć nawet kreta ze służb w klubie (jak już, to chyba leśnego kreta z zarządu). Następnie pouczenia, żebym nigdy, ale to nigdy nie wrzucał takich kompromitujących zdjęć w sieć, a już absolutnie nie wolno ich wiązać w jakikolwiek sposób z klubem. Że jak chcemy gdzieś jechać za granicę (w domyśle przechodzić szkolenia dla terrorystów), to nie wolno nam w gronie kolegów sportowców ani słowem o tym pisnąć. Że władze tylko czyhają na pretekst, by odebrać niemieckim sportowcom wszelką broń do wiatrówek włącznie i rozbroić myśliwych – przez chwilę poczułem się tak, jakby moja weekendowa inicjatywa znana już była w Berlinie i mogła stać się takim właśnie pretekstem do ogólnokrajowego rozbrojenia niemieckich strzelców. Na koniec padła jeszcze życzliwa rada, żeby moja córka nie umieszczała na swoim profilu zdjęć z bronią, bo mogę mieć kłopoty ze strony Urzędu do spraw Dzieci i Młodzieży.
Okazując niebywałą pokorę i wolę ukorzenia się, wiałem stamtąd jak szalony i chociaż jeżdżę dalej w piątki do klubu, z nikim tam nie rozmawiam, naciągam czapkę z daszkiem po sam nos i strzelam bardzo, ale to bardzo powoli (żeby ktoś w głównej sali przypadkiem nie pomyślał, że ma do czynienia z bronią maszynową, a to przecież tylko powtarzalny Anschutz .22 z zamkiem czterotaktowym).
Trauma pozostała, ale przynajmniej mogłem się nią z kimś podzielić!
Dobra wiadomość jest taka, że dzięki tej przygodzie Stephan wyszedł w końcu na ludzi. Przed wypadem do Polski bawił się bronią czarnoprochową. Po powrocie dwa tygodnie łaził jak struty i coś tam do siebie mamrotał, a potem znienacka i bez ostrzeżenia pojechał do najbliższego sklepu z bronią i kupił Springfielda 1903 oraz CZ Shadow 2. Czuję dumę, że przynajmniej jednego z moich niemieckich kolegów wyprowadziłem na porządnego człowieka! Co więcej, nie wykazując kompletnie żadnego zrozumienia dla trosk swoich ziomków, zaczął się intensywnie uczyć języka polskiego, ponieważ zamierza nadal uprawiać rzekomą terror-turystykę w naszym pięknym i względnie wolnym od absurdów politycznej poprawności kraju!
Viel Spass, Stephan!
Źródło: https://www.facebook.com/groups/bronpal ... 593612853/
Koleżanki, koledzy. Chciałbym się z Wami podzielić pewną ciekawą historią, którą swego czasu opublikowałem na grupie BROŃ PALNA i która dotarła już na inne fora oraz na łamy miesięcznika Strzał. Zorientowałem się, że nie udostępniłem jej tutaj, a tymczasem być może znajdzie się ktoś jeszcze, kto chciałby się troszkę pośmiać z absurdów życia w pewnym europejskim kraju.
* * *
Chciałbym podzielić się z Wami pewną historią, po części śmieszną, po części straszną. Po przeprowadzce za Odrę zacząłem tęsknić za strzelecką pasją, toteż zapisałem się w Niemczech do klubu strzeleckiego. Przełamawszy pierwsze lody z klubowiczami z Nadrenii, podzieliłem się z nimi swoimi dotychczasowymi doświadczeniami. Koledzy okazali zachwyt graniczący z ekstazą, kiedy wspomniałem im, co oferują polskie strzelnice komercjalne. Pod wpływem oglądanych regularnie zdjęć z moich albumów spora ich grupa zapaliła się też do weekendowego wyjazdu do Polski.
Opowiem Wam jak to się skończyło. Kiedy przyszło co do czego (przede wszystkim ustalenia terminu), koledzy jeden po drugim zaczęli się wykruszać. Wtedy jeszcze niczego nie podejrzewałem, więc pomyślałem, że daty im nie pasują (potem miało się okazać, że powód był zupełnie inny). Niemniej jeden zapaleniec naprawdę się uparł, Stephan. Ogarnięty irytacją, że najpierw zawracano mi głowę, a potem wystawiono grupowo do wiatru, też się zawziąłem, że wyskoczę do Polski choćby i z jednym człowiekiem. I polecieliśmy na dwa dni w opolskie. Celem był Hotel Tenis w Chrząstowicach, a naszym gospodarzem zaprzyjaźniony instruktor Adam R.
Wiecie jak jest na strzelnicach w Polsce, więc o szerokim wyborze broni, niskich cenach czy regulaminach nie będę Wam wspominał, opowiem za to o pewnych strasznych występkach, za które miano nam potem w Nadrenii zmyć głowy. Po pierwsze, w Niemczech ze strzelnic nie mogą korzystać dzieci (prawo ściśle to reguluje, dopuszczając młodzież w pewnych przedziałach wieku do pewnych rodzajówi broni małokalibrowej). Zachwycony widokiem nie tylko pięknych kobiet z kałasznikowami, ale i uzbrojonych dzieci, Stephan nie bacząc na RODO zrobił dyskretnie kilka zdjęć i wysłał je na zamkniętą grupę członków nadreńskiego klubu na WhatsApp. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że minutę później kilku leśnych dziadków z klubu dozna na widok tych dzieci wstrząsu przedzawałowego, a to dopiero był początek!
Musicie bowiem wiedzieć, że w Niemczech nielegalne są tarcze w kształcie humanoidalnym (nawet ten nieszczęsny Francuz, który w DE zapewne kojarzy się z prezydentem Macronem, a do przyjaciela pani kanclerz nie powinno się strzelać). My co gorsza strzelaliśmy do fotorealistycznych tarcz z terrorystami i zakładnikami, a potem Stephan wysłał na grupę stosowne zdjęcie. Minutę później kilku członków klubu się z tej grupy wypisało przerażonych, że stosowne służby już ich namierzyły w sieci i zaraz zaczną odbierać pozwolenia na broń (ale my tego jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy).
Zbrodnicze ekscesy trwały zatem dalej, na grupę poleciało szokujące zdjęcie Skorpiona EVO 3 w rękach Stephana - z laserowym celownikiem! Musicie bowiem wiedzieć, że w Niemczech laserowe celowniki są nielegalne: to element wyposażenia, który w założeniu potrzebny jest tylko służbom, a jeśli ktoś nie należy do służb, to taki celownik może wykorzystać jedynie w celach kryminalnych, więc lepiej, żeby cywilny strzelec w Niemczech nawet nie wiedział, że coś takiego istnieje!
Od tego momentu na grupie się zagotowało, sypnęło wpisami, żeby natychmiast to bezeceństwo pokasować, że oni tego nie chcą oglądać, że im się to bezprawnie na telefony powgrywało, a to dowody na łamanie prawa! Stephan, który jest niezłym zgrywusem posłał w sieć na sam koniec fotkę swojego Francuza, w którego wpakował pięć loftek z Mossberga, ale opisał to zdjęcie jako efekt ostrzału z małokalibrowej broni maszynowej! Ci członkowie klubu, którzy nie zemdleli odpisali, że takie zdjęcie może być użyte przeciwko nam w postępowaniu antyterrorystycznym!
Kiedy my wsiadaliśmy następnego dnia do samolotu we Wrocławiu, zarząd klubu już się zbierał na posiedzeniu mającym zadecydować o naszych losach - a rozzłoszczony wpisami kolegów Stephan wcale nam nie ułatwiał sprawy przyrównując członków klubu do związku hodowców rasowych królików, a nie miłośników broni!
Pojechałem do klubu z duszą na ramieniu i poczuciem, że wywołałem tam podziały porównywalne z głębią różnic ideologicznych pomiędzy RFN i NRD - tym bardziej, że kłótnia w sieci nadal trwała. Stephan jest czasami uparty jak osioł i napruty jak rakieta, więc zagotował niektórym krew uwagami w stylu "Jak ja Wam wysyłam zdjęcie z polskim Stenem, to jestem be, a jak Wy wrzucacie fotki KAR98, co go trzymacie w szafie po dziadku z Wehrmachtu, to jest cacy". Nadmiar emocji dał się szybko poznać na wiele kuriozalnych sposobów - jeden z dyskutantów dla przykładu tak się zacietrzewił, że mu się kraje pomyliły i zaczął nas wyzywać od rusofilów, którzy strzelają nielegalnie na Białorusi!
Dojechałem na miejsce. W klubie cisza jak makiem zasiał, leśne dziadki jak zwykle o odważaniu prochu, o elaboracji, jak było na wizycie z jamnikiem u weterynarza, takie tam cotygodniowe rozprawki. Na mnie tylko zerkali z ukosa, bo się zaszyłem w narożniku. Dobra moja, doczekałem kolejki do stanowiska (dwa tory na 50 metrów do karabinków .22 tam mamy, w piwnicy). Wystrzelałem, co trzeba (bo przyznam się bez bicia, że strzelam tam dla pieczątek do sportowej legitymacji) i w nogi. Jak przeszedłem próg budynku, przekonany byłem, że mi się udało, ale tamci byli sprytniejsi - zarząd przyczaił na zewnątrz pod pretekstem wyjścia na dymka, żeby się ze mną rozprawić bez zbytecznej publiki (a ciągle zły Stephan tego dnia nie przyszedł i dobrze, bo by się ta rozmowa raczej dobrze nie skończyła).
No i się nasłuchałem. Że federalne służby monitorują grupy na FB. Że za takie zdjęcia można stracić uprawnienia sportowca. Że na zdjęciach nie widać, czy to strzelnica w Polsce czy nasza własna w Niemczech i te zdjęcia indoktrynowanych paramilitarnie dzieci mogą wywołać w niemieckich mediach dziennikarski orgazm! Że (tu ściszonym tonem) możemy mieć nawet kreta ze służb w klubie (jak już, to chyba leśnego kreta z zarządu). Następnie pouczenia, żebym nigdy, ale to nigdy nie wrzucał takich kompromitujących zdjęć w sieć, a już absolutnie nie wolno ich wiązać w jakikolwiek sposób z klubem. Że jak chcemy gdzieś jechać za granicę (w domyśle przechodzić szkolenia dla terrorystów), to nie wolno nam w gronie kolegów sportowców ani słowem o tym pisnąć. Że władze tylko czyhają na pretekst, by odebrać niemieckim sportowcom wszelką broń do wiatrówek włącznie i rozbroić myśliwych – przez chwilę poczułem się tak, jakby moja weekendowa inicjatywa znana już była w Berlinie i mogła stać się takim właśnie pretekstem do ogólnokrajowego rozbrojenia niemieckich strzelców. Na koniec padła jeszcze życzliwa rada, żeby moja córka nie umieszczała na swoim profilu zdjęć z bronią, bo mogę mieć kłopoty ze strony Urzędu do spraw Dzieci i Młodzieży.
Okazując niebywałą pokorę i wolę ukorzenia się, wiałem stamtąd jak szalony i chociaż jeżdżę dalej w piątki do klubu, z nikim tam nie rozmawiam, naciągam czapkę z daszkiem po sam nos i strzelam bardzo, ale to bardzo powoli (żeby ktoś w głównej sali przypadkiem nie pomyślał, że ma do czynienia z bronią maszynową, a to przecież tylko powtarzalny Anschutz .22 z zamkiem czterotaktowym).
Trauma pozostała, ale przynajmniej mogłem się nią z kimś podzielić!
Dobra wiadomość jest taka, że dzięki tej przygodzie Stephan wyszedł w końcu na ludzi. Przed wypadem do Polski bawił się bronią czarnoprochową. Po powrocie dwa tygodnie łaził jak struty i coś tam do siebie mamrotał, a potem znienacka i bez ostrzeżenia pojechał do najbliższego sklepu z bronią i kupił Springfielda 1903 oraz CZ Shadow 2. Czuję dumę, że przynajmniej jednego z moich niemieckich kolegów wyprowadziłem na porządnego człowieka! Co więcej, nie wykazując kompletnie żadnego zrozumienia dla trosk swoich ziomków, zaczął się intensywnie uczyć języka polskiego, ponieważ zamierza nadal uprawiać rzekomą terror-turystykę w naszym pięknym i względnie wolnym od absurdów politycznej poprawności kraju!
Viel Spass, Stephan!
Źródło: https://www.facebook.com/groups/bronpal ... 593612853/